Jarmark na Psim Polu (jedna z dzielnic Wrocławia) był pełen występów dziecięcych. Wystawiało się wielu ciekawych wystawców, a mimo nie sprzyjającej pogody zwiedzający dopisali.
Niedzielny jarmark był na drugim końcu miasta na Maślicach (dla mnie zdecydowanie bliżej).
Uwielbiam takie kiermasze/jarmarki, można spotkać przesympatycznych ludzi, nawiązać nowe znajomości. Właśnie na jednym z takich pierwszych wydarzeń poznałam Olę, która tworzy niesamowite lasy w słoiku. Od niedawna także równie piękne obrazy z chrobotkiem.
Jej piękne prace można zobaczyć TUTAJ Z całego serca polecam!
I to jest najlepsze w takich spotkaniach, spotykasz ludzi, którzy mają swoje pasje i zainteresowania. Rodzą się wspólne pomysły, o których, może niedługo opowiemy :)
Klienci sympatyczni, ciekawi naszych prac, wypytują, podpytują. Czasami nawet kupią coś na miejscu albo zamówią. Rozmowy z nimi podsuwają kolejne ciekawe pomysły i rozwiązania.
Niby każde takie wydarzenie podobne, jednak w trakcie okazuje się, że całkiem inne. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jacy klienci będą, co będzie się sprzedawać najlepiej. Akurat u mnie było podobnie: wielkanocne, komunijne i śłubne. Tak jak podejrzewałam :)
Za to ciekawie było z wyrobami z żywicy. Na Psim Polu, super sprzedawały się breloczki z literkami. Tak dobrze szło Iwonie, że została bez kilku literek. No to stwierdziła, przed Maślickim jarmarkiem, że dorobi... A w niedzielę psikus, sprzedał się jeden. Za to sprzedał się plansze do gry w kółko i krzyżyk, które nie cieszył się większym zainteresowaniem na poprzednich imprezach.
Fakt, że może to wynikać z tego, że po prostu same zaczęłyśmy sobie rozgrywać partyjki i jedna plansza leżała na stoliku i zachęcała odwiedzających do gry.
O kolejnych takich imprezach będę informować na bieżąco. Może będę pamiętać, aby zrobić relację na żywo :)
Kilka zdjęć z weekendu: